poniedziałek, 4 stycznia 2010

Nieustające déjà vu

Już chyba jakieś kilka kilka tysięcy razy doznawałem swoistego déjà vu, polegającego na spotykaniu się praktycznie co dzień z czymś, co powoduje, że stwierdzam, iż już mnie tu chyba nic nie zdziwi. I co? I następnego dnia to samo - i tak w koło Macieju od lat. Czasem są to sprawy duże, a czasem zupełne drobiazgi, ale zawsze... I pomijam już idiotów-oskarżycieli Teletubisiów, bo to granice pojmowania przekracza. Dzisiaj dla przykładu było coś małego, ale życie potrafi uprzykrzyć.

Jesienią ubiegłego roku zafundowałem sobie nowe okulary, przy czym zaznaczam, że jestem z nich zadowolony, ale do starych miałem dopasowane specjalne nakładki przeciwsłoneczne (wszak czasem przydają się człowiekowi ciemne szkła, szczególnie za kierownicą) i teraz już musiałem sprawić sobie nowe. Jesień była, więc nikt już ich nie sprzedawał i poproszono mnie, żebym się wiosną stawił w "salonie". Zacząłem dopytywać się o nie już w lutym (i tak co kilka tygodni). Wreszcie dzisiaj okazało się, że są, ale... za jasne i brzydkie, a te lepsze się już skończyły. Mieli tylko kilka sztuk. I teraz najlepsze: nie będzie już, bo już nie będą zamawiać! Ludzie, jeszcze maj jest, lato jeszcze przed nami! Przyznam, że mi szczęka opadła ze zdumienia, szczególnie, że takie nakładki to ładnych kilkadziesiąt zł kosztują. O co tu chodzi? Przecież to jest zupełnie jak za głębokiej komuny.

Już tylko dla porządku dodam, że to nie jedyny superhipersalon optyczny, jaki odwiedziłem - gdzie indziej ograniczyli się do krótkiego warknięcia "nie ma!" (prym tu wiedzie znana firma na "V", czyli czołowi zdziercy w tej branży).

Optyk i okulary są drobiazgiem i w tym miejscu tylko pretekstem, żeby opisać, o co mi chodzi, ale w zasadzie mógłbym kilka razy w tygodniu pisać w tym czy innym miejscu o swoich "przygodach", tylko czy warto się denerwować? A może tylko mnie szlag trafia na ogólnonarodowe mesjanistyczno-warcholsko-chamskie oszołomstwo? Czy tylko ja jestem jakieś popieprzony, a inni już krzyżyk na tym kraju postawili i po prostu żyją spokojniej? No tak, parę ładnych tysięcy na przykład w Londynie... Dziwne?


[pierwotnie opublikowane 2007-05-28]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tagi

agd (1) agile (2) Agile tuning (2) amica (1) antysemityzm (1) autoserwis (2) biurokracja (2) blog (1) blog polityczny (1) blogger (1) brak tematów (1) branding (2) Chiny (1) content (1) czas wolny (1) dane osobowe (2) defekt muzgó (1) dziecko (1) dziennikarstwo (2) dziura (1) edukacja (1) ekologia (2) employer branding (1) etyka marketingu (1) ezoteryka (1) fail (3) felieton (1) fiat (3) foto (3) fotoblog (1) fun (1) głupi marketing (5) głupota (2) google (1) gospodarka (1) handel (2) hipermarkety (1) hr (1) hrcamp (1) idea (2) indywidualizm (1) informacja (1) innowacyjność (1) instrukcja (2) internet (5) it (1) jacek gadzinowski (1) jan nowicki (1) komiks (1) konferencja (2) kontakty (2) Kraków (1) król dawid (1) kurnik (1) mandat (2) manpower (1) marka (1) mastercook (1) matka kurka (1) misja (1) networking (2) niefrasobliwość (1) niegospodarność (1) nissan (1) obsługa klienta (7) ochrona środowiska (2) organizacja (2) pazerność (1) piłka nożna (1) poczta polska (2) polactwo (1) polemika (1) policja (1) polityka (3) polska polityka (1) pomnik (1) pr (1) prasa (3) prawo (3) profeo (1) project management (2) promocje świąteczne (1) przestrzeń publiczna (3) raport (1) reklama (3) rozwój (1) sąd (1) serwis (1) slogan (2) social media (3) społeczeństwo (1) społeczności (1) szkło kontaktowe (1) translator (1) treści (1) trudny klient (2) tv (1) viamot (2) walentynki (2) web 2.0 (2) więzi społeczne (1) współpraca (1) wykroczenie (2) z dziejów głupoty polskiej (4) zapalenie jaźni (1) zarządzanie (1) zdjęcia (1) znajomi (2)