poniedziałek, 30 listopada 2009

Mandat

W ostatnich miesiącach miałem znacznie poważniejsze zdarzenia związane z samochodem, niż opisane poniżej, ale sądzę, że i tak warto przypomnieć swoje refleksje z 30 sierpnia 2007 r.:

Tak to jest, jak się zbyt szybko jeździ... Dostałem wezwanie na policję w związku z pamiątkowym zdjęciem zrobionym mi przez automat w jednym z pięknych polskich miast. Nie piszę tego, żeby narzekać - cóż, za głupotę się płaci i nie ma się co skarżyć. Nie mam jednak sposobności częstych wizyt w tej instytucji (na szczęście!), więc kilkanaście minut spędzonych w Komendzie Wojewódzkiej wprawiło mnie w całkiem niezły nastrój. Przede wszystkim pracownicy komendy: bardzo sympatyczni, uprzejmi i sympatyczni, co w zestawieniu z - pożal się boże - warunkami, w jakich pracują, zasługuje na uznanie. No i tłumacząca się przy mnie z przekroczenia prędkości kobieta, która jako argumentu używała całkiem serio tego, że spieszyła się na klejenie pierogów u swojej matki :D Nie ma to jak poczucie humoru :).


Zastanawia mnie jednak coś innego: wykroczenie popełniłem w mieście na drugim końcu kraju równo 4 miesiące temu i już, dzisiaj, od razu, składałem zeznanie. Problemem jednak jest to, że mimo ewidentnej winy, dowodów w postaci zdjęcia z fotoradaru (gdybym zresztą był pieniaczem, to mógłbym się kłócić, bo niewiele na nim widać poza tablicą rejestracyjną), mimo mojego przyznania się do winy i podpisania wszystkich papierów... nie mogę zapłacić mandatu. Prawo bowiem mamy takie, że po upływie miesiąca od popełnienia wykroczenia sprawa automatycznie kierowana jest do sądu grodzkiego. Będzie to trwało teraz, jak mnie poinformowano ok. 2 miesięcy, wiąże się to z co najmniej 2-3 pismami (na które btw. nie bardzo muszę reagować), zajęciem czasu kilku osób, kosztami itd. Czy to jest normalne? Naprawdę nie można w takich przypadkach stosować jakiejś uproszczonej, pozasądowej procedury egzekucyjnej? O przyznaniu mi nagrody w postaci punktów karnych naprawdę musi decydować sąd? W sumie na darmo byłem dzisiaj na komendzie, bo przecież przyznać punkty mogliby mi na miejscu, a opłacić mandat zawsze mogę przelewem.

Pytania można mnożyć, ale nie powinniśmy tego uzasadniać przepisami prawnymi, bo są one najzwyczajniej głupie. Biurokracja nas kiedyś zje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tagi

agd (1) agile (2) Agile tuning (2) amica (1) antysemityzm (1) autoserwis (2) biurokracja (2) blog (1) blog polityczny (1) blogger (1) brak tematów (1) branding (2) Chiny (1) content (1) czas wolny (1) dane osobowe (2) defekt muzgó (1) dziecko (1) dziennikarstwo (2) dziura (1) edukacja (1) ekologia (2) employer branding (1) etyka marketingu (1) ezoteryka (1) fail (3) felieton (1) fiat (3) foto (3) fotoblog (1) fun (1) głupi marketing (5) głupota (2) google (1) gospodarka (1) handel (2) hipermarkety (1) hr (1) hrcamp (1) idea (2) indywidualizm (1) informacja (1) innowacyjność (1) instrukcja (2) internet (5) it (1) jacek gadzinowski (1) jan nowicki (1) komiks (1) konferencja (2) kontakty (2) Kraków (1) król dawid (1) kurnik (1) mandat (2) manpower (1) marka (1) mastercook (1) matka kurka (1) misja (1) networking (2) niefrasobliwość (1) niegospodarność (1) nissan (1) obsługa klienta (7) ochrona środowiska (2) organizacja (2) pazerność (1) piłka nożna (1) poczta polska (2) polactwo (1) polemika (1) policja (1) polityka (3) polska polityka (1) pomnik (1) pr (1) prasa (3) prawo (3) profeo (1) project management (2) promocje świąteczne (1) przestrzeń publiczna (3) raport (1) reklama (3) rozwój (1) sąd (1) serwis (1) slogan (2) social media (3) społeczeństwo (1) społeczności (1) szkło kontaktowe (1) translator (1) treści (1) trudny klient (2) tv (1) viamot (2) walentynki (2) web 2.0 (2) więzi społeczne (1) współpraca (1) wykroczenie (2) z dziejów głupoty polskiej (4) zapalenie jaźni (1) zarządzanie (1) zdjęcia (1) znajomi (2)